literature

Opowiecs Widmowego Rycerza

Deviation Actions

Kaiseaya's avatar
By
Published:
616 Views

Literature Text

Historię tę tak wam opowiadam
jak ją mówił Rycerz, nic nie dopowiadam.

***

W grobu mego ciszy
Któż mój głos posłyszy?
Mówiący o niesprawiedliwości
i o ludzkiej podłości.

***

Pośród mych znajomych wielu
Do jednego tylko mówiłem: przyjacielu.
Zgodni we wszystkim zawsze byliśmy,
Tylko ten raz jeden się pokłóciliśmy.
Ja po jednej, on po drugiej opowiada się stronie...

Dokonało się. Rękawice rzucone.
Pojedynek dnia następnego o zmroku,
W borze pod wioską, z dala od wzroku
Postronnych. On to zaproponował,
Aby każdy z nas to w sekrecie zachował.
Naszą przyjaźń wieloletnią na względzie mając
Załatwić to chciał cicho, sprawy nie rozgłaszając.
Rozsądne mi się to zdało, więc na to przystałem.

Przeklęty dzień! Jeszcze nie wiedziałem,
Że się na mnie zasadził
i tak podle zdradził!

Przybył wcześniej i ukryty dla wzroku,
Z łukiem czekał, niewidoczny w mroku.

Gdy na miejsce dotarłem, świst ledwie posłyszałem,
Błysk zobaczyłem i już upadałem.

Zdjęty okrutnym bólem,
Jakby spętany sznurem.

Druga strzała zbroję przebija,
Głęboko w ciało się wbija.

Nową falą cierpienie
Odbiera mi tchnienie.

Wystrzelone z przyjaciela ręki
Ileż mi przydały udręki!
Jadem zdrady zatrute,
Z żelaza groty wykute.

Zobaczyłem go pod księżyca okiem,
patrzącego na mnie, beznamiętnym wzrokiem.

Uwięziony byłem pod ziemi zawały,
W bark wbite miałem dwie, zabójcze strzały.
Utkwiły głęboko, aż w kości.

Wcześniej ziemia jakby z litości,
Rozwarła się pod mym ciałem,
Tak jak tam leżałem.
Zamknąwszy się, mnie pogrzebała.
I tylko rosa nade mną zapłakała.

Od czasu mego ostatniego tchnienia
Nie zaznałem ni chwili wytchnienia.

Zdradą szczerze pokrzywdzony,
Aż zawita w te strony
Czekałem. Tą myślą opętany,
By rzucić rękawicę, a on tak wyzwany
Padł by z mojej ręki,
Kończąc me udręki!

Lecz na próżno tam stałem!
Niepotrzebnie czekałem!
Wierzyłem, że ma tyle honoru,
By raz drugi zawitać do boru.

O tym jednak zapomniałem,
Że go naprawdę nie znałem.

Tchórzem okryty, zdradą pohańbiony,
Czynem tym niegodnym wielce zawstydzony,
Daleko zawędrował, opuściwszy dom rodzinny.
Długo się tułał, lecz wciąż czuł się winny
I tak wielkim uciśniony brzemieniem,
Zmarł, okrutnie dręczony sumieniem.

Niedawno ktoś mi o tym powiedział,
Choć może lepiej, gdybym się nie dowiedział.
Powód by zostać zniknął, więc odejść chciałem.
Jednak, gdy przybyliście, to się zatrzymałem.
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In